Gdy król Stefana na Szlezwik wysyła,
Rzekła mu córka ze łzami[1],
Czemuż męszczyzną iam się nie rodziła,
Bym się mogła bić z Szwedami,
Dziewko, rzekł oyciec, w tém nie mą twéy winy,
Wsław się oyczyźnie mężne daiąc syny.
Zaniósł Czarniecki w pamiętnéy wyprawie,
W obca ziemię Polski chwałę,
Przez wały morskie na wątpliwéy nawie,
Prowadzi szyki zuchwałe,
Dziwią się ludy, iak odwaga męża,
I nieprzyiacioł i burze zwycięża.
Im ciężey Polskę los srogi ciemiężył,
Tym więcéy wzbudzał rycerza,
Wszędzie przytomny, tu Moskwę zwyciężył,
Tam Rakocego. uśmierza,
I nigdy mściwéy nie składaiąc broni,
Znosi Kozaków lub Tątarów goni.
Po tylu trudach pełen pięknéy sławy,
Gdy miał zasiadać w senacie,
Z dzielnym rycerstwem przybył do Warszawy,
W rysiach i bisiurnéy szacie,
Prowadził łupy ieńców znakomitych,
I sto piętnaście chorągwi zdobytych.
Gdy pułk Holzacki zbliżał się do bramy,
Suknie miał dużo wytarte,
W twarzach postrzały i głębokie szramy,
Swiadczyły bitwy uparte,
- ↑ Historyczne.