Strona:PL Julian Ursyn Niemcewicz - Śpiewy historyczne.djvu/448

Ta strona została przepisana.

Uciski woysk Szwedzkich, dumne wodzów ich przewodzenia, ubodły czułość mieszkańców, waleczne od Częstochowy odparcie pokrzepiło nadzieię, głos Czarnieckiego zagrzał odwagę. Staie przy królu i oyczyźnie sławny Tyszowiecki związek, Jerzy Lubomirski sprowadza króla, Czarniecki zbiera małą odważnych garstkę. Wódz rostropny i biegły widząc szczupłość swych szyków, powszechne przez klęsk tyle zrażenie, potęgę i biegłość nieprzyiaciela, obiera iedyny sposób walczenia, którym mógł i nieprzyiaciela trapić i nie narażać rzeczy powszechnéy: z niewypowiedzianym pośpiechem przenosi się z pocztem swym wszędy, trwoży, urywa, i gromi, tak naprzód pod Gołembiem nie mogąc wstrzymać potęgi Karola, rozsypuie swe woysko, zbiera ie znowu, ciągnie na odsiecz Zamościa, który Duglas wódz Szwedzki oblegał, odstąpił Duglas, Czarniecki nie staczaiąc z nim bitwy, z dziwną szybkością ile koń wystarczyć mógł w biegu, pędzi za Karolem, podchwytuie nad Sanem tylną straż, całą prawie wycina, i wszystkie sprzęty stołu królewskiego zabiera.
To powodzenie dodaiąc naszym odwagi i serca, Szwedów mniéy iuż śmiałemi czyniło, nie postępowali iak z boiaźnią i ustawiczną czuynością, trudzili i ludzie i konie. Nie pokazywał się Czarniecki gdzie go oczekiwali nay więcéy, gdzie się go spodziewano naymniey tam z zasadzek z wydaniem krzyku podobnego Tatarom napadał i gromił, tak pod Rudnikiem ledwie król Szwedzki siadł do stołu w domu Plebana, gdy niespodzianie pokazali się Polacy. Karol tyle tylko miał czasu, by się ucieczką ratować. Mnożyli się coraz nieprzyiaciele Polski. Wiarołomny