Trapił bezbronną Polskę Turczyn dziki,
Płonęły miasta pożarem i dymem,
Kiedy Sobieski z nielicznemi szyki,
Zniósł bisurmańskie hufce pod Chocimem.
Jeszcze nie otarł szabli krwią oblanéy,
A i iuż nieszczęsny Michał żyć przestaie,
Sobieski chlubny z tak świetnéy wygranéy,
Z zwycięzkiem woyskiem wpolu obrad staie.
Wielu się Xiążąt o tron ubiegało,
Swietnych potęgą i licznym orszakiem,
Ci rodem, Jan nasz iaśniał tylko chwałą,
Umiał zwyciężać, był naszym rodakiem.
Już z wodza królem, rządząc dwa narody,
Szkodliwe błędy zamyśla poprawie,
Lecz gdy w tym znalazł niezłomne przeszkody,
Zostało tylko orężem się wsławić.
Kara Mustafa, tłum Turków zawzięty,
Groźnie przybliżał ku Wiedeńskim szańcom,
Uciekł Leopold boiaźnią przeięty,
Stolicę na łup wydaiąc pogańcom.
Tu poseł iego, widząc króla Jana,
Ratuy, zawołał i Wiedeń i Państwo,
To mówiąc z płaczem, upadł na kolana,
A Legat przydał, ratuy Chrześciaństwo.
Bohatyr tknięty głosem potrwożonych,
Sam śpiesznie wiedzie swe hufce dobrane,
Już na Kahlbergu w oczach oblężonych,
Widać proporców lasy nieprzeyrzane.