Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.

kilka kwart kwasu i znowu puszczał się w drogę. Był już 30 lipca za Turumowem w Elamsku, gdzie koniecznością było przenocować, aby koń nie padł z wyczerpania sił.
W tej mieścinie niepodobna było dostać żadnych środków transportowych. Poczta, biura, zajazdy nie funkcjonowały. Nie byli tu wprawdzie jeszcze Tatarzy. Ale władze nakazały ewakuować pozbawione obrony miasto. Ludność i urzędnicy podążyli do Kamska w centrze Baraby. Jednak w tem opustoszałem mieście Strogow spędził noc dla oszczędzenia jedynego sposobu lokomocji — swego konia.
Nazajutrz o świcie sygnalizowano ruch awangardy tatarskiej o dziesięć wiorst za Elamskiem. I Strogow puścił się znowu w drogę. Zrobił znowu paręset wiorst i, minąwszy Spaskoje i Pokrowskoje, dosięgnął 2–go sierpnia Kamska — swojego rodzaju oazy w tym niewdzięcznym z natury kraju. Tu zgromadziło się mnóstwo uchodźców w przekonaniu, że w centrze Baraby znajdą przytułek — lub czas i środki do ucieczki na wypadek grozy najazdu.
W tem zagubionem śród bagnistych stepów mieście, Strogow nie mógł zasięgnąć języka o ruchu Tatarów. Raczej gubernator chętniej wybadałby jego w tym przedmiocie... Nauczony doświadczeniem wolał nie wychylać się z zajazdu. Nie chciał zwracać na siebie niczyjej uwagi. Mógłby tu nabyć łatwo kolaskę. Ale ocenił, że ta bardziej rzucałaby się w oczy i budziła podejrzenie. Bystry koń, mogący w potrzebie uskoczyć z drogi i przerznąć się środkiem stepów poprzez osłaniające jeźdźca trawy, był lepszem zabezpieczeniem przed możliwą zawsze pogonią.
Strogow zaniechał również myśli o zmianie konia. Przywiązał się do zwierzęcia, które godne było swojej wysokiej ceny; ocenił jego zalety — zmyślność