Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Władza rosyjska ją przetrwa.
— Pycha gubiła już większe państwa — rzekł Blount z pewną dozą animozji angielskiej względem konkurencyjnej potęgi rosyjskiej w Azji.
— Ach, kolego... Rozmowa o polityce jest zakazaną przez Fakultet przy ranach obojczyka.
— Więc mówmy o naszej niewoli. Nie mam zamiaru pozostawać w niej długo.
— Wyobraź pan sobie — ja także nie!
— Uciekniem?
— Jeżeli nie znajdzie się lepszy sposób.
— A jaki?
— Jesteśmy neutralni. Będziemy reklamowali.
— Przed tem bydlęciem Feofar–Chanem?
— Nie! przed jego adjutantem, Ogarewym.
— Ależ to hultaj!
— Tak! Jednak on jest Rosjaninem; wie, że nie należy igrać z prawem narodów. Przytem postara się wyciągnąć zysk moralny z faworyzowania cudzoziemców.
— Ależ niema go tutaj.
— Spodziewany jest lada chwilę dla ofenzywy.
— A cóż zrobimy, gdy będziemy wolni?
— To, co dotychczas. Pan już miałeś wprawdzie przyjemność być rannym na usługach Daily Telegraph. Ja muszę mieć szansę otrzymania rany na usługach mej kuzyny. Udamy się na pole bitwy...
Blount już zasypiał. Jolivet notował coś w karnecie i zaraz sporządzał kopję dla towarzysza. W nieszczęściu nie było już mowy o zazdrości konkurencyjnej.
Tedy to, co było pożądanem dla dziennikarzy — oczekiwane przybycie Ogarewa — trwożyło Strogowa. Ta różnica interesów jeszcze bardziej odsuwała tego