Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/164

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówili ze sobą niewiele, urywkami. To Nadja wspominała dobroć Mikołaja, zaś on ją — wbrew własnej niewierze — pocieszał, że ten żyje. To prosił ją, aby mówiła mu o jego matce, a wtedy gotów był słuchać jej bez końca. To ku jej zdziwieniu wyrażał obawę drażliwego sumienia, że sprzeniewierzył się przysiędze, matki swej nie ocalił, a naraził misję swoją, tak ważną dla kraju. „Czy Bóg i Car mi to przebaczą?“ — pytał. „Żeś nie zniósł myśli o skatowaniu matki? Azaliż to może być grzechem?“ — odpowiadała zapytaniem. Z kolei wyrażała obawę szlachetnego serca, że, nie mając listu cesarskiego, nie znając jego treści, dąży do Irkucka już tylko dla niej — dla przyprowadzenia jej do ojca. Odpowiadał jej: „Mylisz się! Wystarczy, jeżeli zjawię się przed W. Księciem, zanim zdąży Ogarew“. Ale miała wrażenia, że tai przed nią jakiś ważny sekret.
15 Września dosięgli osady Kimiltejska bez przeszkód, bez niebezpieczeństw. Wataha tatarska przed nimi najwidoczniej przeszła spiesznym marszem: zgliszcza nie dymiły, trupy rozkładały się. Awangarda armji zachodniej nie zjawiała się. To było pomyślne. Irkuck ze swemi siłami mógł wytrzymać nacisk odosobnionej kolumny.
Natomiast niepokoiło Michała ciągłe zatrzymywanie się Nadji. Jej stopy były pokaleczone. Mimo wielkich sił moralnych fizyczne były na wyczerpaniu. Znajdowali się już tylko o 230 wiorst od Irkucka — tak niewiele w stosunku do olbrzymiej drogi, którą mieli za sobą — a gotowa była nieraz wykrzyknąć: „Zostaw mnie w stepie. Idź sam! Niczego się nie boję. Ukryję się. Potem ty z ojcem odnajdziecie mnie.“ Ale on jakby zgadywał tę myśl — brał ją wówczas na ręce — i niósł, a z tym drogim ciężarem po-