cierając oczy, nie zdawała sobie bowiem sprawy, czy to, co widziała było rzeczywistością, czy snem jedynie.
— Czego sobie pan życzy? — zapytała pana z Bergenhausen.
— Proszę mi wybaczyć, piękna dziewojo — odpowiedział dyplomata — szukam siostry i drogiego naszego przyjaciela. Miły Boże! zapóźno przyszedłem, on już nie żyje! Zasłonił twarz rękoma.
— Nie poddawaj się pan zbytniej boleści — uspakajała go panna Iraskówna, którą sobie zjednał absolutnie wyrażeniem „piękna dziewojo”. — Wasz przyjaciel skonał na rękach siostry pańskiej. Musiałeś się pan z nią spotkać.
— A tyś, droga duszo, była obecną ich rozmowie ostatniej? — spytał dalej. — Więc ci zupełnie ufali?
— Dumną z tego jestem, że mnie pan Borotin wybrał za powiernicę. W moje wierne ręce złożył ot te listy, jakie mam oddać jego zięciowi.
— Te listy mieć muszę — pomyślał dyplomata, głośno zaś mówił: — Pani znasz tajemnicę mej siostry?
— Znam oddawna, lecz przed nikim jej nie zdradziłam. Widziałam z nim siostrę wówczas jeszcze, kiedy ukrywała się w chacie znachorki.
Okrzyk przerażenia wyrwał się z piersi dyplomaty, zapanował jednak nad sobą. Położył palec na ustach z szeptem pst!
— Niech się pan nie obawia, umiem milczeć. W tym liście wszystko jest szczegółowo opisane. Dla
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/113
Ta strona została przepisana.