Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/123

Ta strona została przepisana.

serdeczniej, niż zwykle. — Nie tęsknisz za naszem pustkowiem?
— Trudno mi będzie przywyknąć znów do naszej biedy — westchnęłam smutnie.
— Nie potrzeba tego, zależy od twej woli. Nietylko Petersburg, ale Paryż, Rzym, Kair, słowem wszystkie najwspanialsze miasta z całą ich rozkoszą będą dla ciebie dostępne. Co wydaje ci się przepychem bajecznym, później będzie ci powszednią rzeczą. Sylwio, chcesz być bogatą, jak królowa?
Spojrzałam na matkę ze zdziwieniem.
— Nie jesteś już dzieckiem, więc trzeba byś się dowiedziała, o co tu idzie. Stryj twój posiadał królewską fortunę. Umarł bezdzietnie, zapisując majątek tobie i księciu Szymonowi, któregoś wczoraj poznała, lecz pod jednym tylko warunkiem. Macie, jako najbliżsi jego krewni, połączyć się węzłem małżeńskim. Jeśli nie zawrzecie małżeństwa, cały spadek przypadnie w udziale klasztorowi, a żadne z was grosza nie dostanie.
Na wspomnienie o księciu krew mi w żyłach zastygła. Nie miałam czasu na to odpowiedzieć, oznajmiono nam bowiem wizytę tego monstrum.
Matka wciągnęła mnie do salonu, gdzie nieprzytomna prawie rzuciłam się na fotel. Książę utkwił we mnie swe oczy upiora, uśmiechnął się, przyczem ukazały się dwa długie, spiczaste zęby, wystające ponad wargę.
— Podaj rękę twej narzeczonej — odezwała się matka — i zamieńcie pierścionki.