Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/132

Ta strona została przepisana.

odwzajemnienia, nagrody? Na miłość Boga, na zbawienie twej duszy, zaklinam cię, odpowiedz.
We mnie odzywał się stary głos: „nie“, ale nie panowałam już nad sobą. Jego namiętność, strach przed księciem, upajający zapach lipy, czarowny widok nocy, firmamentu, jaśniejącego tysiącem gwiazd, wszystko to na mnie oddziaływało, wpływało na mą zgubę, a piekło i niebo, o którem wspominał, ciągnęło mnie w przepaść. Oszalała, rzuciłam mu się w objęcia. Wydał okrzyk radości, a we mnie serce zamarło...
— Czyś zdecydowana na ucieczkę?
— Jestem.
Porwał mnie za sobą. Wzrok jego błyszczał jakimś dzikim wyrazem, mowa jego była niezrozumiałą, wydało mi się, że zwaryował. To wróciło mi; przytomność.
— Zaczekaj! — mówiłam. — Teraz nie możemy uciekać, dogoniliby nas, wtedy źle byłoby z nami. Odprowadź mnie pan do domu, trzeba ułożyć jakiś plan, jutro coś pewnego postanowimy.
Po długich namowach, zdecydował się nareszcie.
Wspomnieć muszę, że wówczas okłamywała mnie matka, mówiąc, iż spotkamy się u wód z Szymonem. Zauważyła mój stosunek do Jarosława i chciała mi przypomnieć o narzeczonym. Kłamstwo jej stało się mą zgubą.
Następny dzień wyznaczyła matka na wyjazd.