Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/152

Ta strona została przepisana.

Poszli do głównej alei, zkąd rozeszli się w przeciwnych kierunkach i niepostrzeżenie zjawili się w domu.


∗             ∗

Kiedy księżna Sylwia, mniemana pani de Dorval, weszła do salonu, orkiestra grała właśnie jakąś piękną uwerturę do improwizowanego dramatu. Salon przepełniony był widzami.
Sylwia obejrzała, się wokoło, szukając wolnego krzesła.
— Niech pani będzie łaskawa usiąść — zapraszała młoda blondynka, kuzynka Lamberta.
— A pani? — pytała niezdecydowana Sylwia.
— Ach, ja, ja mam grać w melodramacie, rola ta nic mnie nie zajmuje. Bo i jakże mogłaby mnie zająć. Polega ona na okrzyku: „o, moja droga duszo!” A wie pani do kogo ma być zwrócony, komu się mam rzucić w objęcia? Żonie Lamberta, dla której doprawdy nie czuję najmniejszej sympatyi, gdyż jest przeraźliwie głupia. Powiedziałam to przed chwilą hrabiemu, strasznie się rozgniewał. Wymawiałam się migreną, przyrzekł ostatecznie dać zastępstwo, nikt jednak nie chce się tego podjąć.
— Pani zatem masz się jej rzucić w objęcia i do serca przytulić?
— Tak, a może nawet całować. Niech sobie pani wyobrazi całować Gabryelę!...
Sylwia nie mogła opanować wielkiego wzrusze-