Towarzystwo zaczęto się rozchodzić.
— Dawajcie baczność, ażeby nam „czarodziejka” nie uciekła — wołała panna młoda. — Będzie nam jutro do zabawy potrzebna. Najlepiej zamknąć ją w tej ciemnej wieży.
Dała znak służącym: ci uchwycili za ręce cygankę i wyprowadzili to piękne zjawisko.
Na tem skończył się akt drugi.
Lambert nie chciał już dłużej czekać, poszedł więc za kulisy.
Gabryela przebierała się sama w małym pokoiku, Lambert wsunął się tam niepostrzeżenie i nim się żona opamiętała, klęczał u jej nóg. Gabryela wydała okrzyk radości, on pokrywał ją pocałunkami gorącemi.
— Nie masz nawet pojęcia, jak będziemy teraz szczęśliwi. Najdroższa, zadziwię cię, gdy powiem, że znalazłem twą matkę. Czy ty rozumiesz?
Ktoś do drzwi zastukał.
— Wołają mnie Lambercie. Nie pojmuję cię, więc... nietylko miłość twa... ale... i matka będzie mi powrócona?!...
Znów odezwało się stukanie.
— Nie mogę tutaj więcej mówić. Do widzenia, Gabryelo, wkrótce wszystko ci objaśnię.
Odszedł. Żona jego pozostała zdumiona.
Otworzyła drzwi, nie wzywano jej jeszcze, tylko przyniesiono list.
Zdumienie jej potęgowało się. Rozerwała kopertę i czytała:
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/157
Ta strona została przepisana.