nami dyabelskiemi z drogich krwawych kamieni, rączkę tę zakończała niebieska gałka, nakładana jakiemiś tajemniczemi znakami złotemi i srebrnemi. Nachyliwszy się nad tym klejnotem, by go lepiej zobaczyć, poczułam dziwną won, z niego bezwątpienia pochodzącą. Czyż kto słyszał kiedy, żeby drogie kamienie zapach wydawały? To też przeraziłam się tego ogromnie.
— Zkąd to macie? – zapytała ciotka ostro, patrząc na kobietę podejrzliwie.
Znachorka zmieszana, spuściła oczy, nie wiedząc, jaką dać odpowiedź.
— Syn mi przysłał tę zabawkę — wybełkotała. — Zdaje mi się, że już o tem pani opowiadałam.
— Nie, nie mówiliście mi o tem, ale to wszystko jest kłamstwem. Ot, lepiej poradźcie się księdza proboszcza, w jaki sposób należy wam się zwrócić z drogi, która duszę waszą do zguby prowadzi, już jesteście w szponach dyabelskich. Wynoście mi się z tem klejnotem, w piekle ukutym. Bóg niech będzie z nami, a zła moc niechaj nas omija!
Ciotka się przeżegnała, stół, na którym rączka leżała, pokropiła wodą święconą. Znachorka, przerażona początkowo, później chciała się tłómaczyć, ale ciotka wyrzuciła ją za drzwi. Od tej chwili nie zjawiła się już więcej w naszym zamku.
Panna Iraskówna przerwała dla zaczerpnięcia powietrza.
— To, co nam pani opowiadasz, nic przecie
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/22
Ta strona została przepisana.