dziczył; ani śladu jego zimnej krwi, ani ducha kupieckiego. Stary Pagani w każdym calu był finansistą, młody w każdym ruchu, myśli gentlemanem.
Jednego wieczoru Lambert wyszedł z domu bez celu, szedł tam, gdzie go nogi prowadziły. Włócząc się tak po przedmieściach Pragi, znalazł się przy teatrzyku, w którym jakaś wędrowna trupa aktorów dawała właśnie przedstawienie ośmioaktowej tragedyi. Mając nadzieję pośmiania się przynajmniej — na krotochwilach ziewał zwykle z nudów — kupił bilet. Kiedy wszedł do sali, aktorka kończyła deklamować jakiś długi monolog; deklamowała go śmiesznie, zupełnie fałszywie, ale wyraz jej twarzy był tak wyzywający, oczy na przekór łzom, jakie miała wtedy ronić, tak wesołe, że Lambert znalazł się wkrótce za kulisami i zanim „Lady Rożodolska” (takie było jej „nom de guerre”) w ósmym akcie, wskutek zażycia strasznej trucizny, grzesznego ducha wyzionęła — wyznał jej swą gorącą miłość. Po miesiącu oświadczył rodzicom, że ma zamiar wstąpić w związek małżeński. Pagani ojciec przejęty był właśnie jakąś ważną operacyą finansową, prosił zatem syna, aby go taką drobnostką nie zajmował w tej chwili. Pani Paganiowa dowiedziawszy się o wyborze syna — głównego reprezentanta firmy bankierskiej — zemdlała...
Między matką a synem ciągłe były odtąd starcia, burza za burzą następowała.
Tymczasem trupa artystów i jej korona, piękna „Różodolska”, opuściła Pragę. Lambert nie chciał puścić swej „Lady”, lecz ona, spostrzegłszy, iż jego mi-
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/32
Ta strona została przepisana.