dusząc się od śmiechu. — Czyś pani widziała coś równie śmiesznego?
Była to Gabryela.
W sali muzycznej ustała muzyka i zrobiło się tak cicho, że słyszało się tylko szelest jedwabnej sukni Gabryeli, a jednocześnie na wszystkich twarzach ukazał się uśmiech. Gabryela wyglądała rzeczywiście śmiesznie. Toaleta jej zadziwiła każdego, lecz w inny sposób, niż ona oczekiwała. Była arcyniegustowna, przestrojona, a uczesanie tak nieszczęśliwe, że śmiech Izabeli był zupełnie usprawiedliwiony. Do tego wszystkiego Gabryela, myśląc, że wywołała oczekiwane wrażenie, kroczyła obok męża z dziwnie naiwną dumą. Posiadała ona wprawdzie dużo smaku i fantazyi i gdyby się znalazła we Florencyi w XIV wieku, gdzie w ubiorach panowała absolutna swoboda i każdy mógł sobie własną modę wynajdywać, tam, gdzie ubieranie było artystycznym czynem, tam byłaby napewno zwyciężyła. Ale w Czechach, w XIX stuleciu, kiedy najmniejsze odstąpienie od panującej mody za grzech poczytywano, musiała doznać porażki, choćby z tego tylko względu, że nie umiała poruszać się w tej obcej dla siebie formie.
Lambert, idąc przy niej, tortury przenosił. Zbyt późno, bo dopiero na progu salonu, zobaczył żonę w tym „zachwycającym” stroju.
— Moja miła bratowa — przedstawiała Izabela Gabryelę, zasłaniając usta koronkową chusteczką.
Hrabia złożył ukłon, Gabryela powitała go z ta-
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/47
Ta strona została przepisana.