kim salonie, pośród grupy, otaczającej nowoprzybyłą...
— Madame de Dorval — prezentowała Izabela, trzymając jeszcze pod rękę Gabryelę.
Mimowoli porównał Lambert te dwie kobiety a porównanie to bardzo, bardzo niekorzystnie wypadło dla jego biednej żony.
Pani de Dorval usiadła na małej kanapce w zagłębieniu, wśród wysokich palm umieszczonej. Artysta zaczął się znów produkować muzyką na fortepianie. Izabela powróciła z Gabryelą do małego saloniku, gdzie hrabia Justyn zabawiał się oglądaniem zbioru najrozmaitszych figurek porcelanowych, rozstawionych na hebanowym what-notu.
— Czy nie życzysz pan sobie, abym go z panią de Dorval zapoznała? Jest to najpiękniejsza kobieta z całego obecnego zebrania.
— O tem nie możesz pani rozstrzygać — rzekł hrabia uprzejmie. — Pozwól, abym pozostał przy swem własnem zdaniu.
Izabela się uśmiechnęła.
— Posłuchaj pan, jak pięknie gra artysta Kamenicky. Proszę mi wybaczyć, muszę odejść, aby porozmawiać z panią de Dorval. Baw się pan tymczasem z przemiłą Gabryelą.
Hrabia westchnął: bawić się z kobietą, która się nie umie nawet ubrać! Nie wiedział o czem mówić. Uchwycił się uwagi Izabeli.
— Nieprawdaż, szanowna pani, pan Kamenicky gra prześlicznie.
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/49
Ta strona została przepisana.