przynajmniej to indyjskie „wampum” z głowy, czy nie uważasz pani, że jesteś przedmiotem śmiechu wszystkich. Jeśli nie umiesz się pani sama ubrać, czemu nie przyjmiesz lepszej panny służącej?
Nieszczęsna Gabryela przejrzała się w zwierciadle, a w chwilę po tem rzuciła okiem na panią de Dorval, która opierała właśnie głowę na poduszce kanapy, głowa jej przypominała najpiękniejsze greckie kamee. Teraz dopiero zrozumiała Gabryela, iż strój jej nie był bynajmniej zachwycającym, jak się w domu wydawał. Jednym ruchem ręki zerwała z głowy „indyjskie wampum”, rzucając je w kosz z kwiatami, przy którym stała. Łzy cisnęły się jej do oczu, lecz siłą powstrzymała się od płaczu, gdyż do pokoju wchodziła cała grupa osób, między niemi Izabela i pani de Dorval.
— Powiedz pani, że ci gorąco — szepnął Lambert.
— Tak mi gorąco — powtórzyła Gabryela.
Tamowane łzy czuć było w jej głosie, który z trudnością wydobywał się z zaciśniętego gardła. Na twarzy Izabeli przemknął ironiczny uśmiech.
Obojętny wzrok pani de Dorval zatrzymał się chwilowo na Gabryeli, przesunął na zarumienioną twarz Lamberta i objął znów, już życzliwiej, postać młodej kobiety.
— Przepraszam, włosy się pani rozrzuciły — przemówiła uprzejmie, z wyrazem dobroci — trzeba
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/52
Ta strona została przepisana.