Spiewaczka zrozumiała nareszcie, iż pani de Dorval nie dba o jej osobę, więc zmieszana nieco, nadrabiając miną, zwróciła się do mężczyzn, stojących przy kominku.
— Może panowie przypomną sobie jaką awanturkę z ich podróży i dla zabawienia nas zechcą ją opowiedzieć.
Lambert, zapatrzony w twarz pani de Dorval nie usłyszał nawet tych słów. Po obliczu hrabiego przeleciał jakiś błysk miłych wspomnień.
— Obudziłaś pani dawne wspomnienie, które dla mnie bardzo jest zajmujące, drogie, ale nie jest ono o tyle romantyczne, by panie mogło zabawić.
— Niech pan mówi — nalegała śpiewaczka — pasyami lubię słuchać opowiadań.
Hrabia umilkł; wpatrywał się w wazon etruski, na gzymsie kominka stojący i zdawał się namyślać nad początkiem swej opowieści.
— W jakimż kraju wydarzyła się pańska awantura? — zawołała zniecierpliwiona artystka.
W małem mieście, w pilzneńskim okręgu!
— Jakież rozczarowanie! Myślałam, że pan wymieni Indye co najmniej.
— Bardzo żałuję, ale to było doprawdy w Czechach. Miałem wówczas lat osiemnaście i poraź pierwszy odbywałem dłuższą podróż. Szedłem piechotą z Pilzna do Klatowa do krewnych, z którymi wybieraliśmy się zwiedzić Szumawę[1]. Podróż ta
- ↑ Las czeski.