Nie omyliła się bynajmniej. Izabela przywitała go z otwartemi ramiony, mianując najdroższym stryjem. Następnie wymogła odeń przyrzeczenie, iż poraź pierwszy dopiero publicznie ukaże się w jej salonach. Odrazu naznaczyła dzień zebrania, ku jego czci urządzonego.
Stryj dyplomata dotrzymał słowa. Nigdzie i nikomu się nie ukazał i gazety tylko głosiły, ile szczęśliwą jest Praga, goszcząc u siebie tak sławnego syna narodu czeskiego. Nie też dziwnego, że każdy szczęśliwiec, który był zaproszony na ów wieczór u Izabeli, gdzie poraź pierwszy pojawi się pan Bergenhausen, wyczekiwał tej chwili z prawdziwą niecierpliwością.
Nadszedł wreszcie upragniony dzień i wieczór. Salony Izabeli były przepełnione, Gabryela i pani de Dorval tylko zachowywały się obojętnie wobec tego ważnego faktu. Obojętność Gabryeli przemieniła się jednak wkrótce w inne uczucie, gdyż między gośćmi ujrzała panią Paganiową, a widziała pierwszy raz od chwili, gdy ją tak śmiertelnie obraziła. Gabryela stała z boku przy klombie z prześlicznych kwiatów, upajających swą mocną wonią; nachyliła się nad nie mi, aby ssać tę słodką truciznę i uniknąć wzroku teściowej. W tem zasyczał tuż obok niej dyabelsko spokojny głos Izabeli, rozmawiającej z nieznaną jej osobą.
— Dziwnem mi się wydaje — mówiła — że bratowa moja niczego się nie domyśla, a podobno kocha
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/84
Ta strona została przepisana.