Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/87

Ta strona została przepisana.

ważniejsze miały znaczenie kulisy teatrów bulwarowych i buduary sławnych baletnic, niż gabinety tajemnicze, w których się rozstrzygały losu narodu. Dla zwiększenia jego nimbu wobec starszych dam i panów wystarczały krótkie uwagi, wplatane po mistrzowsku do rozmowy, jak np. „wówczas mówił książę Gorczakow; rozmawiałem z posłem angielskim” i t. d. Ponieważ pan Bergenhausen był nieskończenie małym w rzeczach wielkich, starał się wyróżniać w drobiazgach. Posiadał on rzeczywiście specyalny talent w opowiadaniu małoznacznych zdarzeń. Mówił właśnie o benefisie boskiej Julii Grisi, śpiewającej Desdemonę.
Ktoś wypuścił wtedy ze środkowej loży białą gołębicę z wieńcem. Ptak przerażony hałasem i światłem, ku uciesze widzów, zamiast znaleźć się u stóp śpiewaczki, usiadł na głowie pewnego łysego pana, siedzącego na parterze.
Tak to śmiesznie opowiadał, że słuchano go z wielkiem zajęciem.
Pani Paganiowa tymczasem udała się niepostrzeżenie do saloniku, gdzie zniknęła Gabryela.
Stała ona z przymkniętemi oczyma, a rozpalone czoło opierała o chłodne szyby okna. Kiedy teściowa położyła na jej ramieniu swą lodowatą, kościstą rękę, odwróciła się przerażona. Pani Paganiowa zatrzymała się przed nią ze zmarszczonem czołem i złym wyrazem oczu.
— Odkładałam już długo nieprzyjemny obowiązek — zaczęła — ale dziś przeszłaś już pani granicę