Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/95

Ta strona została przepisana.

przyjacielskiej ręki pana jako dźwigni. Jutro dowiesz się, co mnie do Pragi sprowadziło. Teraz pana zaklinam na zbawienie duszy, błagam o spokój, spokój!
Zbliżyła się szybko do Gabryeli i niechcący niby upuściła swój bukiet. Schylając się, aby go podnieść, ujęła suknię Gabryeli i złożyła na niej gorący pocałunek. Poczem szybko się oddaliła.
Lambert, widząc to, stanął wryty z zadziwienia, wiodąc za nią wzrokiem w milczeniu.
— Niech mnie pan odprowadzi do domu — prosiła Gabryela, blada już bardzo.
Pierwszy raz od ślubu powiedziała mu „pan.”
Lambert podał jej ramię i, milcząc, opuścili salon. Skoro znaleźli się w przedpokoju, ktoś zarzucił na nią okrycie. Byliby o niem zapomnieli, w całym zaś tym popłochu i służba gdzieś zniknęła. Obejrzała się — to hrabia Justyn.
— Dziękuję — szepnęła wzruszona jego tkliwą pamięcią, uścisnęła mu rękę serdecznie. Lambert pośpieszał naprzód, był już na schodach.
Hrabia przystąpił do Paganiowej bliżej i wyrzekł cichym, przejętym głosem:
— Gabryelo, ja panią kocham!
Wydało mu się, że go nie słyszała. Cicha, blada podążała za Lambertem. Kiedy potoczył się ich powóz, hrabia westchnął boleśnie i pędził w ciemną, zimną noc.
W salonie uspokoiło się trochę. Każdy starał się zachować w ten sposób, jakby nie zaszło nic nieprzyjemnego, ale starał się również znaleźć wymówkę