żę, o jej pobycie zawiadomił. Ukrywa się tu pod nazwiskiem pani de Dorval. Nie potrzebuję chyba namawiać księcia do rychłego przyjazdu. Rozumie się, że od tej chwili najmniejszy jej czyn nie ujdzie mej uwagi.
W ciemne szaty przybrana bogini nocy, nęcąca, upajająca nie jest zawsze, jak ją nazywa Eurypides „dawczynią snu.” Przekonała się o tem Izabela, rozmyślając w łóżku nad dalszym losem swej miłości ku hrabiemu; przekonała się i jej matka, która wydawała gwałtowne rozkazy, aby szybciej pakowano rzeczy, oczekując niecierpliwie odejścia pierwszego pociągu do Drezna. Chciała czemprędzej wyjechać z Pragi na czas dłuższy, nie przeżyłaby bowiem tego wstydu, gdyby spotkała kogo ze świadków tej okropnej sceny w salonie córki.
Gabryela i Lambert również nie spali tej nieszczęsnej nocy. Przy śniadaniu Lambert był bardzo blady i rozdrażniony, Gabryela przeciwnie, wyglądała jak róża; była prawie wesołą, oczy jej promieniały, a gorączkowe podniecenie dotąd ją nie opuściło.
Oczekiwała od męża wzmianki o wczorajszem zdarzeniu. Miała zamiar otworzyć mu swe serce, wypowiedzieć wszystko, przyznać się do zazdrości. Lambert milczał jednak. Domyślał się, co się w jej duszy dzieje, wiedział dobrze, że on przedewszystkiem i matka pobudzili ją do tego szalonego kroku. Chciał już nieco później usłyszeć od niej wyjaśnienie całej