sprawy, ale w tej chwili stanęła mu przed oczami wyobraźni postać pani de Dorval i odwróciła myśl jego od Gabryeli.
Na stole leżał list; wziął go bezwiednie prawie. Odpieczętował i czytał ze wzruszeniem. List był krótki, zawierał tylko słów parę.
„Przyjacielu mój — pisała pani de Dorval — zechciej przyjść do mnie natychmiast, muszę z panem mówić. Proszę nie zwlekać, każda minuta wydaje mi się wiecznością.”
— Od kogo ten list? — zapytała Gabryela.
— Od przyjaciela w interesie handlowym.
— Musi być bardzo pilny, skoro nie masz nawet czasu dokończyć śniadania.
— Tak, to rzeczy bardzo ważne — odparł Lambert i zadzwonił.
— Podaj mi tużurek do przedpokoju — rozkazywał służącemu — nie zdążę już przebrać się w swym gabinecie.
Za chwilę zjawił się lokaj, Pagani włożył tużurek w przedpokoju i wyszedł.
Gabryela udała się tam wkrótce. Na krześle leżała kurtka, a z kieszeni bocznej wyglądała koperta. Wahała się trochę, wreszcie pochwyciła list i wróciła do pokoju.
— Bezwstydna! — wyrwało się jej z piersi, gdy przeczytała krótki list, jaki nerwowo w drobne kawałki rozdarła.
— A więc to prawda! I takiem jest to towarzystwo, które wyobrażałam sobie, jako uosobienie
Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/98
Ta strona została przepisana.