Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/153

Ta strona została przepisana.
145
Na pograniczu obcych światów

tkwią na falach tych wód, bo prąd ich przepływa wszechświat cały, bo wszechświat cały w nich się zwierciedli, bo wszystko co jest, śle odbicia swojej postaci w przejrzystą tę toń, bo wiatr, który z prądu wód wieje, jest tchem żywota, który światy tworzy. Wiedz, że imię tej rzeki — Wyobraźnia.“ — Przyjrzałem się bliżej i spostrzegłem na dnie jaśniejących wód drogie kamienie, miasto zwykłego żwiru rzecznego, i światło ich, igrające tęczy barwami, rozradowało myśl moją.
Usiadłem u nóg dziewy i opowiedziałem jej o mękach pielgrzymki swej i o straszliwem morzu bez dna i brzegów. Głos jej zabrzmiał znowu: „Wszystko, co widziałeś, było jedynie snem tępej ślepoty twej. Próżni i nicości nie szukaj poza sercem własnem.“ Pogrążyła rękę w falach, wyjęła mały jakiś drogi kamień, olśniewającą błyskający światłością, i osadziła gwiazdę tę w czole mem, mówiąc: „To oko duszy twej, przejrzyj!“
I przejrzałem, i spostrzegłem, acz jak we mgle tylko, prawdziwą świata postać, i radośnie drgnęło mi serce. Widziałem, że bez-