— Niestety. Ale powiedz-że mi raz, czemu zawsze jesteś taki? — spytała znowu, a głęboki jej głos drgał jak struna harfiana.
Serce zabiło mi gwałtownie. Widziałem, że Flora zmierza do tego, aby wyjaśnić na reszcie nieznośny między nami stosunek, aby rozproszyć raz mroczącą życie nasze chmurę. Myśl ta szaloną napełniła mnie radością, ale nieufność moja tak łatwo nie dała się odegnać. Co było pobudką postąpienia Flory? Czy obrzydło jej nareszcie to wieczne zwieszanie głowy? Czy też spostrzegła może, żem odgadł jej tajemnicę, na którą tak nieopatrznie sama uwagę mą zwróciła? Zlękła się tego widocznie, chciała pochlebstwy i kłamaną miłością zatrzeć wszystko w mojej pamięci, chciała się ze mną pogodzić i w ten przynajmniej sposób osiągnąć spokój i harmonię domową? Niechby i tak było! Gotów byłem jej uwierzyć, gotów byłem okłamywać sam siebie — ale niechże i ona pozna męki serca dręczonego niepewnością i szarpiącego się w zwątpieniu! Bodajby upragniony spokój zagościł wreszcie między nami — ale niech
Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/163
Ta strona została przepisana.
155
Na pograniczu obcych światów