Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/168

Ta strona została przepisana.
160
Na pograniczu obcych światów.

na język kładzie, których nie myślimy, które nie z serca nam wychodzą; nie zrobiłem tego, bo jest w nas coś, co powszechną wiarę w dyabła zupełnie usprawiedliwia — a dyabeł ten jest synem naszej pychy, naszego samolubstwa, naszej zarozumiałości. A gdyby — szeptało coś we mnie — na ostatnią teraz wystawić ją próbę, ostatnią dać jej uczuć karę? A gdyby, zanim do nóg jej padnę, i jej dać zaznać coś podobnego do owej retrospektywnej zazdrości, którą ona przez aluzyę do swej tajemnicy we mnie zbudziła? A gdyby tak okazać jej, że przeczuwam, co przedemną ukrywa? Stłumiłem gwałtem potężny nawał lepszych uczuć — i uśmiechnąłem się obłudnie.
— Jesteś bardzo wrażliwa, Floro — rzekłem — i uczuciowość ta na mylne zawiodła cię drogi. Mówię o twych przypuszczeniach. Czyliż poza ową tajemną wiedzą, niema już innych przyczyn mogących oziębić miłość ojcowską, lub niesprawiedliwe wywołać uprzedzenia? Mój Ty Boże, ojcowie są despotami, nie znoszą oporu, żądają, aby dzieci tą szły drogą, którą oni za dobrą uznają. Ojcowie