Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/18

Ta strona została przepisana.
10
Na pograniczu obcych światów.

Stanąłem na miejscu, znieruchomiały jak głaz.
Czyż to możliwe? to musi być złudzenie. Zkądżeby się tu ojciec wziął tak nagle w Paryżu, czyżby mnie przedtem nie uwiadomił, że z Czech przyjedzie? Nie, to nic — to tylko ułuda zmysłów, tylko niezwykłe podobieństwo; toć człowiek ten patrzy na mnie cicho i nie daje najmniejszego znaku, że mnie poznał.
Po tej uwadze ruszyłem naprzód — i krok jeszcze, a byłbym go minął — ale właśnie w tej chwili człowiek ów podniósł rękę.
— Nie jedź, chłopcze, do Anglii — rzekł zupełnie spokojnie.
— Ojcze! — zawołałem ze zdumieniem — jakto? więc to-ś ty rzeczywiście? I wiesz o mym zamiarze?
— Nie jedź do Anglii — powtórzył — czekaj tu na wiadomość o mojej śmierci. Zaskoczyła mnie poniekąd. Ostatnią wolę moją znajdziesz w mej bibliotece za staremi foliantami koło kominka na najniższej półce. Dokument spadł tam przypadkiem, nie znalazłbyś go, i dlatego przyszedłem ci to powiedzieć.
Krew zastygła mi w żyłach, przyznaję się,