Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/180

Ta strona została przepisana.
172
Na pograniczu obcych światów.

tel u kominka, gdzie zamiast pałającego ognia, symbolu życia, garstka tylko wychłodłego pozostała popiołu, obraz śmierci ziejącej...
Zakryłem sobie oczy dłonią i teraz dopiero spostrzegłem, żem różową wstążkę, którą płótno związane było, odchodząc z sali zabrał. Przycisnąłem ją do ust, nie wiedząc sam, czy dlatego jest mi drogą, że ją matka niegdyś w ręku miała, czy że Flora przed chwilą jej dotknęła. Nie było-ż to zresztą wszystko jedno? I matka, i Flora, obie należały już do przeszłości, a przyszłość była gorzka i beznadziejna!
Tak minęła nam zima. Gdy słońce na górach znów się roześmiało i trawa zielenić się poczęła, doszła nas wieść o Frydeckim, wieść smutna! Osiągnąwszy swój cel, wrócił z wyżyn libańskich na chwilowy odpoczynek do małego, nadmorskiego miasteczka. Mieszkał tam czas jakiś i miał zamiar znowu udać się w podróż, nie wiem już dokąd, gdy wtem porwała go jakaś do moru podobna choroba, która właśnie srożyła się w mieście. Znaleziono wśród rzeczy jego zaczęty list, w któ-