Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/192

Ta strona została przepisana.
184
Na pograniczu obcych światów.

strzegłszy mnie, weszła do pokoju. Marzący wyraz jej twarzy zmienił się w okamgnieniu w uśmiech powitalny, który spragnionemu sercu memu raczej uprzejmym i łaskawym się wydał, aniżeli radosnym i serdecznym.
— Wracasz wcześniej, niżem oczekiwała — rzekła wyciągając do mnie rękę. — Musisz być głodny? Myśmy już po wieczerzy. Klaro, przygotuj naprędce herbatę!
Obejrzałem się, szukając oczyma Klary, i dopiero spostrzegłem, że kolebka dziecka stała w pokoju Flory, obok świeżo posłanego łóżka, którego dawniej nigdy tu nie było. Zdumienie moje wzrosło.
— Co to wszystko znaczy? — zwróciłem się pytająco do Flory, wskazując przedmioty, które mnie zdziwiły. — Czemu przeniesiono tutaj kolebkę? I co tutaj robi to łóżko?
Flora zaczerwieniła się i nie mogła ukryć zmieszania.
— Tu więcej słońca niż na dole... — zająknęła się. — A przytem, korzystając z twojej nieobecności, robiliśmy porządki w domu... znalazłam to łóżko na strychu. Wieczna by-