Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/204

Ta strona została przepisana.
196
Na pograniczu obcych światów.

ale jednocześnie wzburzona krew zastygła w okamgnieniu i obróciła się w lód: biały obłoczek pod miesiącem rósł, opuszczał się ku ziemi, przybierał ludzką jakąś postać; dziwny, nigdy nieuczuwany podmuch owiał mnie mroźnie aż do kości; to coś zbliżało się coraz bardziej, a jednocześnie tchnienie owo stawało się coraz mroźniejszem i obracało mnie w trupa żywego. Wreszcie wpełzło to coś do pokoju, niby promyk miesięczny, i szeptało, nie wiem już co, ale w tejże chwili bicie serca mego wstrzymało się, rzęrzenie śmiertelne ścisnęło mi gardło, w głowie zawirowało mi straszliwie, i padłem na ziemię, stęgły i bezwładny jak kamień...