Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/221

Ta strona została przepisana.




XV.

Nazajutrz jęły kupić się, po zchodzie słońca ciężkie chmury ze wszystkich stron nieboskłonu. Ciemne zarysy gór zdawały się również wielkiemi chmurami, cały sklep niebios zasępił się, i tu i ówdzie tylko drobna gwiazdka niepewnie migotała w szerokiej rozpadlinie obłoków. Na dworze było duszno; od czasu do czasu jeno pojedyncze wiatru podmuchy wstrząsały nagle i gwałtownie drzew ulistwieniem, przeciągały z gwizdem i łopotem koło domu i milkły znowu równie nagle, jak się były zerwały. W niemem oczekiwaniu siedziałem u okna, wyglądając zjawienia się jaśniejącej postaci, oraz związanych z nią —