Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/240

Ta strona została przepisana.
232
Na pograniczu obcych światów.

— Jad wypiłeś! — woła. — Na łożu twojem w objęciach spocznę Sinata, a trupa twego wyrzucę psom! Twój lud nie przyjdzie ci z pomocą, dolałam do miodów czarnego ziół soku, daleko ztąd będę z kochankiem swym, zanim woje twoi żelazny przemogą sen! Nie bezkarnie zelżyłeś Chiomarę!
Bez słowa wije się Maelgun w mękach konania, u stóp łoża swadziebnego. Chiomara długiem spieszy przejściem; w łono ziemi wilgotne wiodą schody, cienie pierzchają przed płomieniem pochodni, iskry lecą w mroki ciemnych zakątów. Drżąca ręka dziewy otwiera ciężkie drzwi — wykrzyk rozpaczy pod mrocznem zabrzmiał sklepieniem, Maelgun skłamał, więzienie próżne stoi! Chiomara tłucze białem czołem w skałę, rozpacznie rwie sobie włosy z głowy. Jak lwica pędzi z powrotem do swadziebnej sali, kędy Maelgun martwy u stóp łoża leży. Noga jej srogo głowę umarłego razi. „Skłamałeś!“ — woła, i ręką chwyta go za włosy. Próżno wszakże nóż w stężałe wbija piersi; jako skała, niemy leży Maelgun. Cicho stoi Chiomara. Tak drze-