biony. Chodziliśmy czas jakiś razem, potem odprowadziłem go aż do samego domu. Zjadł podobno wieczerzę jak zwykle i położył się spać. Nad. ranem posłyszał stary Grzegorz, który w ostatnich czasach sypiał koło jego łożnicy, niepokojące jakieś rzężenie; zapalił światło i pospieszył do swego pana, lecz, niestety, znalazł go już bez życia. Był podobno jeszcze ciepły, i skonał najpewniej w tejże samej chwili, gdy Grzegorz wchodził.
— Był kto na pogrzebie? — pytałem dalej.
— Oprócz ludu wiejskiego, tylko pan Frydecki; oznajmiłem mu zaraz o smutnym wypadku, wiedząc, że był najlepszym przyjacielem nieboszczyka. Po skończonej ceremonii pogrzebowej odjechał zaraz, nie zatrzymawszy się tu ani na chwilę.
To było wszystko, co wiedział nauczyciel. Udałem się ze wsi piechotą do naszego opodal leżącego domu.
Wieczór był jasny i cichy. Rozglądając się po krainie, czułem, jak piersi mi się rozszerzają. Po zgiełku olbrzymiego miasta, miał w sobie ten spokój przyrody coś wzruszająco
Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/25
Ta strona została przepisana.
17
Na pograniczu obcych światów