wtem, wydobywszy starożytne wydanie Michała Psellusa, ujrzałem z podziwieniem złożony arkusz z napisem: „Do mojego syna.“
Zadrżałem mimowoli i obejrzałem się po pokoju, serce biło mi gwałtownie. Ale wkrótce powróciła mi zwykła krew zimna. „Przypadek!“ szepnąłem, chwytając się tego słowa, tak szczęśliwie wynalezionego przez ludzi, którym zaczyna brakować argumentów. Siadłem w wielkim fotelu, gdzie ojciec tak często i głęboko rozmyślał o rzeczach, które się zazwyczaj za minione już przesądy i przestarzałe baśnie uważa. Przysunąłem bliżej lampę, rozwinąłem arkusz i czytałem:
„Czuję, że dni moje są już policzone, że długo tu już nie będę i że cię oczy moje żywego już nie ujrzą. Nie obawiam się, aby ci śmierć moja zbyt ciężką sprawiła boleść, a nie mam na tyle miłości własnej, aby mię to smuciło. Byliśmy sobie obcy, byłem względem ciebie zamknięty, jak wogóle względem każdego, ale nie myśl przeto, żem był nieczu-