Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/47

Ta strona została przepisana.




III.

Nigdy przedtem nie pracowałem z taką wytrwałością i pilnością, jak teraz. Przed wschodem słońca bywałem już na nogach, zaglądałem wszędzie, gdzie potrzeba było dozoru, pomagałem wszędzie wedle sił i chętnie przykładałem nawet sam ręki do pracy. Byłem przykładem w majątku dla całej czeladzi. Poczciwi wieśniacy, którzy każdego człowieka delikatniejszych obyczajów za zdechlaka i niedołęgę uważają, zdumiewali się widocznie. Starzy służebnicy ojcowscy nie taili swej radości i wyznawali mi otwarcie, że czegoś podobnego nigdy po mnie nie oczekiwali.