Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/64

Ta strona została przepisana.
56
Na pograniczu obcych światów.

ka? — spytałem zamierającym głosem. — Czy też może zajmujesz się astronomią?
— Mój ty Boże, co ci znowu przychodzi do głowy? — zawołała, a mnie kamień spadł z piersi. — Myślę, że krotochwilnej książki Fontenelle’a nie zaliczasz ściśle do tej dziedziny? Czy astronomia jest taka zajmująca?
— Nie wiem — odpowiedziałem — dbałem wogóle zawsze tylko o ten jedyny dla mnie zajmujący świat ziemski. Patrz, jaki to miły zakątek — dodałem rozglądając się po okolicy. — Wszystko tu takie słoneczne, jasne, prawie włoskie! Wierzaj mi, Floro, że zatęsknisz, gdy ci się z tym krajobrazem rozstać przyjdzie.
— Zatęsknię? Jakto? Pocóżbym miała ztąd odchodzić? Utkwiła we mnie ze zdumieniem wielkie swe oczy.
— Chciałem powiedzieć, gdybyś naprzykład za mąż poszła — odrzekłem, patrząc na nią badawczo.
Spuściła oczy, ale nie znać było na niej żadnego zmieszania.