Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/68

Ta strona została przepisana.
60
Na pograniczu obcych światów.

Po chwili staliśmy w ciemnej sieni domu. Flora otworzyła pierwsze drzwi.
— Wejdź tutaj — wskazała ręką — poproszę zaraz ojca.
Jak strzała, pobiegła w głąb korytarza, gdzie słyszałem, jak po drewniauych, mocno skrzypiących schodach na pierwsze weszła piętro. Zwróciłem się do wskazanego mi pokoju. Był to widocznie salon; bardzo prosty, prawie ubogi; tylko kilka krzaków różanych w białych doniczkach, ptaszę jakieś w klatce i wielki bukiet w chińskim wazonie przed zwierciadłem, dodawały tej skromnej komnacie nieco wdzięku poetyckiego. Były to jedyne ślady łagodniejszego, kobiecego charakteru w niepociągającym tym pokoju. U okna stała mała kanapka, na której leżały otwarta książka i słabo, lecz nader mile pachnąca batystowa chusteczka; przedmioty te należały widocznie do Flory. Mam stary zwyczaj, że muszę przeczytać tytuł każdej książki, która mi wpadnie pod rękę; i tym razem rzuciłem mechanicznie okiem na lekturę Flory. Podziw mój był nie-