Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/88

Ta strona została przepisana.
80
Na pograniczu obcych światów.

śnięty aż do najgłębszych podstaw swego jestestwa, odgarnął właśnie przed okiem mej świadomości zasłonę, która dotąd tajemnicę życia jego zakrywała. I moje uczucia i myśli uciszyły się powoli i w zwykłym w piersiach pogrążyły się spokoju, z którego przyjaciel ojca w tak zdumiewający i niespodziany wyrwał mię sposób. Ale jedna struna drgała jednak ciągle w mem sercu, słodko-bolesnym jakimś napełniając je dźwiękiem. Było to współczucie głębokie dla tego biednego, bez miłości wyrosłego dziecięcia grzesznej kobiety, dla tej młodej dziewczyny, żyjącej w domu ojcowskim, jak obca, dla tej odtrąconej, miłości godnej, a przecież niemiłowanej istoty, która, jak niegdyś Izmael, w dali od opiekuńczego cienia namiotów ojcowskich, w piaskach pustyni z pragnienia konała, ale z pragnienia za wodami miłości, tego świętego źródła, które z ukrycia straconego wytryska edenu, i ludzkość rajską upaja rosą. O ty, ciemne, marzące oko gazeli, przeto więc ten cień smutku w gwiaździstej twej głębi!
— Nie zniweczyłem-że sam swoich zamia-