pary objaśniły mnie, że się tam kuchnia znajduje. Flora dawała tu rozkazy i sama układała jakieś ciasta na półmisku, zdobiąc je smażonemi owocami. Rzecz dziwna, przy tej nawet pracy, pośród rondli i słoików komputowych, nie odstąpił jej ani na okamgnienie wdzięk jej niezwykły, i storczyki Frydeckiego, ta jego pycha, nie zajmowały mnie bynajmniej i nie zdążyły spłoszyć ani na chwilę obrazu Flory krzątającej się w kuchni.
Ale zdumienie Frydeckiego było zapewne także niemałe, gdy zjawiwszy się koło mnie spytał, jak mi się te jego dziwy przyrody podobają, a ja nie zwracając uwagi na jego słowa, spiesznie ku domowi się zwróciłem i chciwie jeno wyrzuciłem z siebie pytanie:
— Co mówi Flora?
— Mówi, że czas siadać do obiadu — odpowiedział, zdziwiony bezgranicznie mą obojętnością dla storczyków.
Pociągnął mnie do salonu, gdzie tymczasem stół już nakryto.
— Jadalnię mamy ciasną — wymijał dalsze
Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/91
Ta strona została przepisana.
83
Na pograniczu obcych światów