pytania, których zadawać mu nie przestawałem — tu będzie nam daleko przyjemniej.
— Ale mówże pan, na Boga, co powiedziała Flora. Pojmujesz pan przecie, że mnie pańska jadalnia bynajmniej nie obchodzi.
— Jakąż złą masz pamięć! Powtórzyłem ci przecież już w ogrodzie, co powiedziała Flora: że czas siadać do obiadu.
— Nie żartuj pan! Zgadza się na nasz związek?
— Myślisz, że ją o to pytałem? To twoja rzecz i twoje prawo. Powiedziałem jej tylko czego sobie życzę, i nie czekałem na żadną odpowiedź. Trzymajmy się tego, cośmy między sobą ułożyli: pomówisz z nią sam po obiedzie!
Widziałem, że wszelkie badanie tego dziwaka będzie daremnem, więc zdecydowałem się milczeć i spokojnie czekać swego losu. Zresztą, byłem prawie pewny, że Flora się zgodzi. Miłość własna szeptała mi, że wrażenie, jakie na dziewczęciu zrobiłem, nie było nieprzychylne, z wyjątkiem tego małego fiasco, które było wynikiem niezgrabnego mego napadu na biedną panią de Chantal.
Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/92
Ta strona została przepisana.
84
Na pograniczu obcych światów.