Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 054.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

samogłoski zdawały się ulegać bardzo niejednostajnemu akcentowaniu.
Drugi odpowiedział poruszeniem głowy i dodał dwa lub trzy wyrazy całkiem niezrozumiałe; poczem wzrokiem wyraźnie mnie badał.
Odpowiedziałem mu po francusku, że nie rozumiem jego języka, lecz on nie zdawał się rozumieć tego, co mówię; położenie więc stawało się coraz kłopotliwsze.
— Niech opowiedzą naszą historję — rzekł do mnie Conseil. — Może ci panowie pochwycą choć niektóre wyrazy z tego.
Rozpocząłem więc opowiadanie naszych przygód, bardzo pomału i dobitnie, nie opuszczając najmniejszego szczegółu; wymieniłem nasze nazwiska i stan każdego, a potem formalnie przedstawiłem siebie jako profesora Aronnaxa, Conseila jako mego służącego i Ned Landa jako oszczepnika.
Człowiek z oczyma łagodnemi i spokojnemi słuchał mnie cierpliwie, grzecznie nawet i z widoczną uwagą. Lecz z twarzy jego nie można było wnosić, czy zrozumiał moje opowiadanie. Gdy skończyłem, nie wyrzekł ani słowa.
Wypadałoby spróbować języka angielskiego. Może damy się zrozumieć w tej mowie, która dziś stała się prawie powszechną. Umiałem po angielsku tak dobrze, jak i po niemiecku, ale do czytania tylko a nie do rozmowy, a tu chodziło głównie o zrozumienie się zobopólne.
— No, teraz na ciebie kolej, mości Land; zdobądź się na najlepszą angielszczyznę, jaką kiedykolwiek mówił czystej krwi Anglo-Sakson, a może będziesz ode mnie szczęśliwszy.
Ned prosić się nie dał i powtórzył moje opowiadanie. Rzecz była ta sama, lecz opowiadanie różniło się formą. Kanadyjczyk ożywił je bardzo wskutek porywczości swego charakteru. Skarżył się gwałtownie na uwięzienie go z pogwałceniem wszelkich praw ludzkich; zapytywał, na mocy czego był zatrzymany, powoływał się na habeas curpus, groził, że będzie dochodzić swej krzywdy, rzucał się, gestykulował, a wkońcu znakiem bardzo wyraźnym dał do zrozumienia, że umieramy z głodu.
Tak było w istocie, choć prawieśmy o tem zapomnieli.
Wielce się zdziwił oszczepnik, widząc, że go nie lepiej ode mnie zrozumiano. Nasi goście zdawali się nic nie pojmować: ani w mowie Araga, ani w języku Faradaya.
Mocno zakłopotani, wyczerpawszy napróżno nasze zasoby filologiczne, nie wiedzieliśmy, co dalej czynić, kiedy Conseil szepnął mi do ucha:
— Gdyby pozwolili, to ja opowiedziałbym rzecz całą po niemiecku.
— Jakto! ty umiesz po niemiecku? — zawołałem.