Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 096.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bonita. Przedstawiał tym sposobem zupełną sprzeczność z Kanadyjczykiem, który znów bez wahania mógł nazwać każdą rybę.
— To rogatnica — rzekłem.
— I to chińska — dodał Ned Land.
— Rodzaj balistów, rodzina kolczasto-pancernych, rząd zrosłoszczękich — wyrecytował Conseil.
Nie było wątpliwości, że Ned i Conseil we dwóch złożyliby się na dobrego naturalistę. Kanadyjczyk się nie mylił. Gromada balistów z ciałem bez żeber, skórą chropowatą, uzbrojonych kolcami na grzbiecie, igrała około Nautilusa; poruszały one czterema rzędami kolców, w które z każdej strony mają zaopatrzony ogon. Trudno zobaczyć coś piękniejszego, jak ich powłoka, szara u góry, biała pod spodem, której złote plamki błyszczą wśród ciemnych fałd bałwanów. Między niemi pływały raje, wśród których, ku mej wielkiej radości, dostrzegłem chińską raję, żółtawą z wierzchniej części a blado-różową pod brzuchem, uzbrojoną trzema kolcami poza okiem: rzadki a nawet wątpliwy gatunek za czasów Lacépèda, który go tylko widział w zbiorze rysunków japońskich.
W ciągu dwu godzin całe wojsko morskie eskortowało Nautilusa. Wśród ich igrania, skoków i współzawodnictwa o piękność, blask i szybkość, przemknęły przed nami: zielona labra, barwena berberyjska, znaczona podwójną czarną pręgą; kiełbie wąsate z ogonem zaokrąglonym, barwy białej z fioletowemi plamami na grzbiecie; skarb japoński, cudowna makrela tych mórz, z ciałem niebieskawem i srebrzystą głową; świetne lazurki, których nazwa sama zastępuje opis; leszczaki pręgowane, z płetwami zabarwionemi na niebiesko i żółto — inne z pasami poprzecznemi i czarną pręgą na ogonie; leszczaki pasiaste, wytwornie ściśnięte w swoich sześciu pasach; austolony, kształtu flecikowego, albo bekasy morskie, których pewne okazy dochodzą długości metra; salamandry japońskie, mureny, węże długości sześciu stóp, z małemi żywemi oczkami, z pyskiem najeżonym zębami i t. d.
Zachwyt nasz utrzymywał się ciągle na najwyższym punkcie. Wykrzykników było bez liku. Ned nazywał ryby, Conseil klasyfikował je, ja podziwiałem zwinność ich ruchów i piękność kształtów. Nigdy przedtem nie widziałem tych zwierząt żywych, swobodnych w ich właściwym żywiole.
Nie będę opisywał tej rozmaitości, karmiącej nasze oczarowane oczy, tego zupełnego zbioru mórz japońskich i chińskich. Ryby zbierały się liczniej, niż ptaki w powietrzu, przywabiane olśniewającą jasnością światła elektrycznego. Nagle zrobiło się widno w salonie. Metalowe ściany zasunęły się, czarujące widzenie znikło. Długo jeszcze o niem marzyłem, nareszcie wzrok mój napotkał narzędzia zawieszone na ścianach. Busola wskazywała zawsze kierunek północno-wschodni; manometr—ciśnienie pięciu atmosfer, odpowiada-