Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 110.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pozbawione korzeni, obojętnie się zachowując względem ciał stałych, piasku, muszli lub kamieni, które je podtrzymują — rośliny podmorskie potrzebują od tych ciał tylko punktu podpory, nie zaś warunków żywotności, podstawę istnienia mając w wodzie, która je odżywia. Większa część roślin wypuszcza zamiast liści płatki fantastycznych kształtów, zabarwione pewną określoną gamą kolorów, obejmującą różowy, karmin, zielony, oliwkowy, płowy i brunatny.
Ujrzałem tam znowu, ale już nie zasuszone, jak okazy Nautilusa, bedłki rozwinięte jak wachlarz i niby wabiące do siebie wietrzyk, ceramie szkarłatne, blaszecznice ze sterczącemi jadalnemi odrostkami, toiny nitkowate i wystrzelające na wysokość piętnastu metrów, bukiety acetabulów z łodygami, rozrastającemi się u wierzchołka, i mnóstwo innych roślin morskich zupełnie kwiatu pozbawionych. „Ciekawa anomalja, dziwny żywioł (oświadczył pewien dowcipny przyrodnik), w którym królestwo zwierząt kwitnie, a królestwo roślinne kwiatów jest pozbawione”.
Wśród tej roślinności, rozmiarami przypominającej drzewa umiarkowanej strefy, i pod jej wilgotnym cieniem, gromadziły się prawdziwe krzaki żywych kwiatów: żywe płoty ze zwierzokrzewów, na których rozkwitały meandryny, pręgowane krętemi, wżłobionemi pasami; dzwonki żółtawe z przezroczystemi mackami; pęki zwierzokwiatów, rościełające się jak kępy traw, a dla dopełnienia złudzeń — ryby-muchy, latające z gałązki na gałązkę, jak rój kolibrów; żółte łuskoskrzele ze szczękami najeżonemi, z ostrą łuską, ryby latające jedno i rozdzielno-płetwe zrywały nam się z pod nóg, niby stada bekasów.
Około pierwszej kapitan Nemo dał hasło do wypoczynku. Co do mnie, byłem z tego bardzo zadowolony. Wyciągnęliśmy się wszyscy w rodzaju altanki z alaryj, których długie i cienkie paski dążyły wgórę prosto, jak strzały. Ta chwila wytchnienia wydała mi się rozkoszną. Do zupełnego uroku brakło jeszcze tylko rozmowy. Ale niepodobna było ani pytać, ani odpowiadać. — Przybliżyłem tylko moją wielką mosiężną głowę do głowy Conseila. Spostrzegłem błyszczące zadowoleniem oczy tego dzielnego chłopca, który, na znak radości, poruszył się w swej skorupie w najpocieszniejszy sposób.
Dziwiło mię to, że po czterogodzinnej przechadzce nie doświadczałem bynajmniej gwałtownego głodu. Nie umiem powiedzieć, co mianowicie było przyczyną tego usposobienia żołądka. Ale zato uczułem nieprzezwyciężoną chęć do snu, co się zwykle zdarza wszystkim nurkom. To też wkrótce oczy mi się zamknęły za grubą szybą i wpadłem w głęboką senność, ruchem tylko dotychczas zwalczaną. Kapitan Nemo i dzielny jego towarzysz dali mi dobry przykład, wyciągnąwszy się także w łonie tego płynnego, przejrzystego kryształu.
Jak długo byłem pogrążony w uśpieniu?... nie mógłbym ściśle oznaczyć — ale kiedym się obudził, zdawało mi się, że słońce nachy-