Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 256.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mało jest powiedzieć, cierpliwym — trzeba być zrezygnowanym.
Conseil dobrze powiedział.
— Ale przecież — dodał Conseil — niepodobna, aby ten kapitan Nemo płynął ciągle na południe; będzie się musiał zatrzymać, choćby u samych lodów — wówczas wróci na cywilizowańsze morze. Wtenczas pomyślimy o spełnieniu naszych zamiarów.
Kanadyjczyk potrząsnął głową, potarł dłonią czoło i odszedł, nic nie mówiąc.
— Niech mi wolno będzie zrobić jedną uwagę — rzekł wówczas Conseil — ten biedny Ned ciągle myśli tylko o tem, czego mieć nie może. Dawniejsze jego życie ciągle mu przychodzi do głowy i żałuje wszystkiego, czego musi sobie odmówić. Gnębią go dawne wspomnienia i dlatego jest smutny. Co on tu ma do roboty? Ani on taki uczony jak pan, ani kocha się tak jak my w osobliwościach morza; poświęciłby wszystko, aby się dostać do jakiej knajpy w swym kraju.
Zapewne, że jednostajność życia na Nautilusie nieznośna musiała być dla Kanadyjczyka, przywykłego do życia swobodnego i czynnego. Rzadkie były zdarzenia, które byłyby w stanie zająć go żywiej, ale właśnie dnia tego zaszło zdarzenie, przypominające piękne jego dni oszczepnika.
Około jedenastej przed południem, Nautilus, płynący po powierzchni, wpadł między stado wielorybów — co mnie bynajmniej nie zdziwiło, bom wiedział, że te zawzięcie prześladowane zwierzęta schroniły się w okolice pod wysokiemi szerokościami położone.
Wieloryb ważną odgrywa rolę w świecie morskim, a przytem przyczynił się znacznie do odkryć geograficznych. Upędzający się za wielorybem, zrazu Baskowie, potem Asturyjczycy, dalej Anglicy i Holendrzy, ośmielili się do oceanu; wieloryby to prowadziły ich z jednego końca ziemi na drugi. Wieloryby lubią zamieszkiwać morza północne i południowe; stare legendy utrzymują nawet, że rybacy upędzali się za niemi aż o siedem mil od bieguna północnego. Być może, że tak nie było, ale zapewne będzie; polując na wieloryby, ludzie dotrą do bieguna północnego i południowego, punktów ziemi nieznanych dotąd[1].
Siedzieliśmy na wierzchu statku podczas morza zupełnie spokojnego. Kanadyjczyk pierwszy dostrzegł, a nie mylił się pod tym względem, wieloryba na widnokręgu w stronie wschodniej. Wpatrzywszy się pilnie, można było widzieć jego grzbiet czarniawy, wznoszący się i kryjący naprzemian, o jakie pięć mil od Nautilusa.
— Ach! — zawołał Ned Land — gdybym był teraz na pokładzie jakiego statku wielorybnicznego! Dopieroż miałbym rozkosz! Ogromny to jakiś egzemplarz! Patrzcie państwo, jak potężne biją z jego otwo-

  1. To jest wówczas, gdy Juljusz Verne pisał tę powieść.