Ta strona została uwierzytelniona.
Dwaj ci Ichmość, spójrzeli po sobie, a mała poczwarka rozśmiała się szyderskim, prawdziwie piekielnym uśmiechem.
— No Majstrze Bartłomieju, zawołał mały, gdybym nie był twoim przyjacielem — dalibóg wyłajałbym cię porządnie za to, żeś mię tak długo trzymał podedrzwiami. Na ci twoją kulę, rzekł rzucając cóś okrągłego na podłogę. Majster Bartłomiej chciał się nachylić, ale mu brzuch uczynić tego niedozwolił. Rupert podał mu kulę, a Majster cofnął się parę kro-