Ta strona została uwierzytelniona.
lony — dajcież mi go tu — tu! a Bartłomiej mało ze strachu Bogu ducha nie oddał; chciał się przysiąść bliżej Ruperta, padł na wznak, pośliznął się, i jedna noga wyszła za koło. Jak błyskawica szybki djabeł chwycił go za nogę — ale przytomność umysłu zbawiła Majstra — szarpnął nogą, a djabłu został się tylko w ręku bót dziurawy!!!
— Masz szczęście, zawołał Rupert do niego, Pan Gimmel jużby cię ztąd daleko wyprawił, gdyby nie twoje szerokie bóty, jużbyś nie