Ta strona została uwierzytelniona.
już palcem, ale pięścią — i to nie pomaga — raz, drugi, trzeci — napróżno. Niecierpliwość rośnie, a wstyd obudzić sąsiadów, choć rosa ranna dojmuje djabelnie — Zdecydował się nareście P. Majster — wali we drzwi pięściami co sił staje, czasami nogami sobie dopomaga; zmęczył się jak koń młyński, spotniał, pieni się, zły, szturmuje — a nikt nie otwiera.
Raz już szturm zacząwszy, trzeba go kończyć przededniem, żeby wschodzące słońce, podedrzwiami domu własnego go nie zastało, żeby