Ta strona została uwierzytelniona.
już od Wojewodzica, przyszedł na pomoc Majstrowi, chwycił Ruperta i zrzucił go ze wschodów za Wajewodzicem. W tej przeprawie z wysokości na nizinę oba podróżni potłukli się należycie, i ruszyć się nie mogli. Rupert jęczał jakby go ćwiertowano, Wojewodzic stękał jak żelazo pod młotem. Bartłomiej zaś bardzo niezgrabnie dziękował swemu wybawicielowi, poprawując kapotę i pas, nadwerężony szamotaniem się.
— Gdybyś WMość nie nadszedł, byłby mi wydarł resztę włosów z głowy — no! proszę, tylko patrzaj