Strona:PL K.F. Pasternak - Mayster Bartłomiey.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

wet pojąć nie można, ubił jakiegoś starca i skazano go na śmierć!
— Biedny człowiek! rzekł Suchy westchnąwszy, a czy nie możnaby się z nim widzieć?
— Tylko co od niego wracamy — odpowiedział smutnie młodzieniec — teraz posłano szukać księdza, ale nikt się niechce podjąć spowiadać go, przystąpić nawet do niego każdy się lęka.
Oczy Suchego zajaśniały nagle dzikim ogniem radości.
— Do zobaczenia — rzekł — bądź zdrów Tobiaszu — i ty moja pani —