Ta strona została uwierzytelniona.
niła się w kul słomy — Lud żegnał się, i padł na kolana z podziwienia.
— Czary! czary! wołano zewsząd — wybiegli księża kropić wodą święconą — stos płonął powoli, a kul słomy stał nieporuszony.
W kilka godzin nareście spłonął i on, a na rynku została się tylko kupa popiołu.
— Teraz idź do źwierciadła — odezwał się Suchy do Majstra — Majster był posłuszny jak dziecko, spójrzał i rozśmiał się głośno.
— Cha! cha! cha! podobniuteńki teraz wyglądam jakoś do niebo-