— Kożuch? Na co jemu kożuch? Ja jemu robię na urząd delię...
— A cóż to za delia znowu?
— Widzę że nie jesteście znawca. Delia to jest pańskie futro, to hrabiowskie odzienie. Obaczycie na nim niedługo, nie poznacie go... Nie wiecie, co to delia?
— Doprawdy, że nie wiem...
— To jest takie futro wielkie, szerokie, długie do samej ziemi, z czarnych baranów, włos na sześć cali, a świeci się, jak malowany. Na wierzchu sukno, porządne, grube sukno, a na plecy spada kołnierz, co na niego duże dwie skóry wychodzi. To jest odzienie, to śliczny statek! Trzeba dobrego chłopa, żeby ten interes udźwignął. No teraz wiecie, co to delia?
— A toć znam, tylkom nie wiedział, że to się tak nazywa cudacznie.
— Słuchajcie, może wy sobie też taką delię każecie zrobić? Może teraz taka moda nastanie...
— Eh, nie, niemógłbym się ruszać w podobnem odzieniu, mnie potrzebny bo kożuch gospodarski, do roboty...
— No, toć macie, ile chcecie, wybierajcie...
Zeszło dobre dwie godziny, zanim Bartłomiej kożuch sobie wybrał. Z kopę ich przerzucił, bo to
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —